Na podobnym Łuczniku stawiałam swoje pierwsze szyciowe kroki... blisko 20 lat temu... Tamten był beżowy i miał skrzyniową podstawę, więc zajmował dużo miejsca, a przez lata wyrobił się strasznie i rozklekotał, bo szyła na nim moja Mamusia - teraz leży gdzieś wywieziony na działce. A to jest jego walizkowy następca, "nówka sztuka nie śmigana", jak mawia mój Mąż, prosto z fabryki... wyprodukowana w 1984 roku. Groził jej śmietnik, więc co miałam zrobić? Przygarnęłam! Nawet nie była naoliwiona. Teraz, po podstawowej konserwacji moja nowa - stara maszyna szyje, że hej!
miałam odziedziczoną taką samą, ale mając kilkadziesiąt lat nie chodziła zbyt pewnie i bałam się jej po prostu, dlatego mężuś kupił mi moją nową panią M.
OdpowiedzUsuńWoW !!! Na podobnej się uczyłam i ja... (ale chyba starszej). Sentyment został :) Powodzenia w przygodach szyciowych:)
OdpowiedzUsuńsuper :) przygarnięta maszyna będzie pewnie jak przygarnięty zwierzak wdzięczna i w ogóle ;)
OdpowiedzUsuńNo patrz,a ja takiego bezowego Lucznika ciagle mam i uzywam (jak musze) .Pozdrawiam cieplo.
OdpowiedzUsuńi ja na takiej maszynie, dokładnie takiej samej szyję nadal:):):)
OdpowiedzUsuńwciąz super szyje:) nie ma to jak stary Łucznik:):):)
I właśnie dzisiaj będę na niej szyła swoją pierwsza Tildę hihihih, ciekawe co mi z tego wyjdzie:)
serdecznie pozdrawiam:):):)
Też mam takiego starego Łucznika, tylko beżowego :). Nadal dobrze szyje, tylko nie lubi grubszych warstw materiału :(.
OdpowiedzUsuńNo, to teraz czekam na Twoje szyciowe dzieła :).
Stare maszyny często lepiej się sprawdzają niż "nowe" Made In China...niestety;-) Stary predom czy łucznik jeszcze nie jedną pracę stworzą;-)
OdpowiedzUsuńCiekawe, kiedy się zabiorę za szycie... Ale jak już mam Łucznika, to nie potrzebuję nic innego, póki ten szyje... :))
OdpowiedzUsuńŁoo, ale fajna maszyna. Kolorek ma boski. Się chyba zakochałam ;) Teraz się nie wykręcisz od szycia.
OdpowiedzUsuń