czwartek, 16 września 2010

Zmagania z frywolitką

A tak... Jeszcze w to się nie bawiłam. No może w grudniu zrobiłam pierwszy kwiatek, a potem czółenka leżały w pudle aż do teraz. Uczę się dalej... I podoba mi się to :)


7 komentarzy:

  1. Brawo!
    bardzo ładne kwiatuszki :) a ta cieniowana mulina dodaje uroku :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Śliczne!
    U mnie czółenko czeka na naukę, kiedyś próbowałam, ale nic a nic się nie udało.
    Tym bardziej podziwiam!
    Oj chyba mam wizję- niedługo będą tu frywolne kolczyki ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. no no początki masz bardzo ładne!!. A jakimi nitkami robisz?? Bo po pikotkach widzę że z jakimiś miękkim się męczysz??

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki! Fairy, na kolczyki się szykuję! :P

    Madziulku, to jest kordonek, robi się nim bardzo przyjemnie, tyle, że jest dość cienki i pikotki mi się "puszą" :/

    OdpowiedzUsuń
  5. Graruluje zapalu:) Bardzo udane poczatki.

    OdpowiedzUsuń
  6. jeju, a do mnie jedzie zamówiona na A.. igła do frywolitkowania :D i też będę wrzucać pierwsze kwiatki niedługo :D Twoje - super. ja na razie jak czytam tak 'na sucho' opisy frywolitkowania to.. aaaa.. na co ja się porywam :D jakby po chińsku pisane :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja "frywolę" czółenkiem. I wcale nie jest to takie trudne, jak w opisach, przynajmniej podstawowe łuczki i łezki są do przerobienia :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Waszą obecność, a jeszcze bardziej za każdy ślad, który tu zostawiacie - każdy jest dla mnie bardzo ważny!